Wyrastając w mieście, człowiek nieświadomie zakorzenia w sobie nawyk ignorowania tego, co rośnie obok chodnika, bo i tak jest zatrute smogiem czy spalinami. Później już o tym nie myślimy, a jednak przyzwyczajenie pozostaje nawet jeśli zaczniemy mieszkać na wsi.
I właśnie to uświadomiła mi Bobrowa praDolina, nieświadomy nawyk wypierania ogromnego dobrodziejstwa zesłanego nam przez Matkę Nature. Nawet w takim miejscu, gdzie kontakt z ziołami jest czymś codziennym, mój umysł miał problem przyjąć do wiadomości, że to nie są tylko chwasty, a naturalne lekarstwa . Zanim jednak w ogóle można było się z nimi zaprzyjaźnić, trzeba było przekroczyć myślenie, że są niebezpieczne. I co ciekawe… myślenie w ten sposób o… chwastach wydawało się całkiem normalne i naturalne.
Przyzwyczajeni do sklepów, boimy się sięgać po to, co rośnie w pobliskach rowach, na łąkach, czy lasach… nikt nas nigdy nie nauczył jak te rośliny rozpoznać, jak skorzystać z ich mocy, jak się nimi najeść i jak się dzięki nim wyleczyć. Zamiast tej ogromnej mądrości, podarowano nam strach – nie wiesz co, nie jedz.
Roman, właściciel Bobrowej praDoliny, mówi, że żadne zioło nigdy nigdzie przypadkiem nie rośnie. Zwłaszcza te, które wyrastają tuż obok naszych domów, są darami na najbliższy czas i warto się nimi zainteresować – sprawdzić ich właściwości lecznicze.
Sam las przestaje być już TYLKO lasem. Staje się miejscem odkryć wielu niezwykłych roślin, na które można tam natrafić, a kiedy człowiek już je znajdzie, może zgłębić wiedzę na ich temat. Odkrywając ich niezwykłe właściwości, zastosowanie i smak.
Możesz znaleźć np. roślinę, której nikt jeszcze nie nazwał, bo dla wszystkich jest po prostu kolejnym chwastem wśród chwastów, ale smakuje jak rzodkiewka (a nawet lepiej) i tyle wystarcza, by nigdy o niej nie zapomnieć.
Agnieszka – gospodyni Bobrowej praDoliny – to osoba, dla której wyjście na łąkę i nazbieranie ziół, by zrobić z nich sałatkę lub zupę jest czymś naturalnym. Zapominają jednak oboje, że ich zdolności dla większości ludzi wychowanych w miastach są czymś niezwykłym.
Czarną, zwykłą herbatę, która w Polskich domach rozgościła się na dobre, można zamienić Rdestowcem Japońskim, rosnącym w naszych lasach, a nie odległej Azji i mającym niesamowite właściwości prozdrowotne – m.in. oczyszcza organizm z toksyn oraz wpływa na naszą długowieczność. W smaku jest dużo lepszy niż herbata, kolor ma niemal identyczny, a jedyna różnica to sposób przygotowania – świeże liście trzeba wysuszyć, najlepiej całe, bo wtedy nie tracą swoich właściwości i gnieść je dopiero przed gotowaniem. Wstawione na ogień i zalane zimną wodą, powinny się gotować minimum 30min.
Jednak… rdestowiec japoński to nie jedyna wyjątkowa herbatka jakiej można się napić w Bobrowej praDolinie – cała dolina obsypóje się co roku ziołami, z których można stworzyć najróżniejsze połączenia smakowe lub wspierające organizm w powrocie do zdrowia.
Wyrastając w mieście, człowiek nieświadomie zakorzenia w sobie nawyk ignorowania tego, co rośnie obok chodnika, bo i tak jest zatrute smogiem czy spalinami. Później już o tym nie myślimy, a jednak przyzwyczajenie pozostaje nawet jeśli zaczniemy mieszkać na wsi.
I właśnie to uświadomiła mi Bobrowa praDolina, nieświadomy nawyk wypierania ogromnego dobrodziejstwa zesłanego nam przez Matkę Nature. Nawet w takim miejscu, gdzie kontakt z ziołami jest czymś codziennym, mój umysł miał problem przyjąć do wiadomości, że to nie są tylko chwasty, a naturalne lekarstwa . Zanim jednak w ogóle można było się z nimi zaprzyjaźnić, trzeba było przekroczyć myślenie, że są niebezpieczne. I co ciekawe… myślenie w ten sposób o… chwastach wydawało się całkiem normalne i naturalne.
Przyzwyczajeni do sklepów, boimy się sięgać po to, co rośnie w pobliskach rowach, na łąkach, czy lasach… nikt nas nigdy nie nauczył jak te rośliny rozpoznać, jak skorzystać z ich mocy, jak się nimi najeść i jak się dzięki nim wyleczyć. Zamiast tej ogromnej mądrości, podarowano nam strach – nie wiesz co, nie jedz.
Roman, właściciel Bobrowej praDoliny, mówi, że żadne zioło nigdy nigdzie przypadkiem nie rośnie. Zwłaszcza te, które wyrastają tuż obok naszych domów, są darami na najbliższy czas i warto się nimi zainteresować – sprawdzić ich właściwości lecznicze.
Sam las przestaje być już TYLKO lasem. Staje się miejscem odkryć wielu niezwykłych roślin, na które można tam natrafić, a kiedy człowiek już je znajdzie, może zgłębić wiedzę na ich temat. Odkrywając ich niezwykłe właściwości, zastosowanie i smak.
Możesz znaleźć np. roślinę, której nikt jeszcze nie nazwał, bo dla wszystkich jest po prostu kolejnym chwastem wśród chwastów, ale smakuje jak rzodkiewka (a nawet lepiej) i tyle wystarcza, by nigdy o niej nie zapomnieć.
Agnieszka – gospodyni Bobrowej praDoliny – to osoba, dla której wyjście na łąkę i nazbieranie ziół, by zrobić z nich sałatkę lub zupę jest czymś naturalnym. Zapominają jednak oboje, że ich zdolności dla większości ludzi wychowanych w miastach są czymś niezwykłym.
Czarną, zwykłą herbatę, która w Polskich domach rozgościła się na dobre, można zamienić Rdestowcem Japońskim, rosnącym w naszych lasach, a nie odległej Azji i mającym niesamowite właściwości prozdrowotne – m.in. oczyszcza organizm z toksyn oraz wpływa na naszą długowieczność. W smaku jest dużo lepszy niż herbata, kolor ma niemal identyczny, a jedyna różnica to sposób przygotowania – świeże liście trzeba wysuszyć, najlepiej całe, bo wtedy nie tracą swoich właściwości i gnieść je dopiero przed gotowaniem. Wstawione na ogień i zalane zimną wodą, powinny się gotować minimum 30min.
Jednak… rdestowiec japoński to nie jedyna wyjątkowa herbatka jakiej można się napić w Bobrowej praDolinie – cała dolina obsypóje się co roku ziołami, z których można stworzyć najróżniejsze połączenia smakowe lub wspierające organizm w powrocie do zdrowia.